Thursday 14 July 2011

Pobyt na Skye- detale

Dzien pierwszy- piatek
Samej podrozy na Skye nie bede opisywac, nie ma to sensu- kilka godzin jazdy samochodem z przerwa w Inverness na fish and chips :) Dojechalismy w okolicach godziny 18.00 i z zachwytem dojechalismy przed maly domek polozony nad sama woda.W Uig.  Kochani, ten zapach!!!! Zameldowalismy sie, zrzucilismy graty do pokoju i poszlismy na spacer. Moj maz zabral ze soba helikopter zdalnie sterowany i zdalnie utopil go w morzu...Tyle zostalo z jego wymarzonej zabawki.
Dzien drugi- sobota
Wybralismy sie na polnoc wyspy, takie koleczko...(sprobuje zaladowac mapki, ale nigdy tego nie robilam...). Zatrzymywalismy sie ilekroc bylo miejsce ku temu przeznaczone a widok zapieral dech w piersiach. Zatrzymalismy sie przy pomniku i grobie Flory Macdonald, ktory jest nijaki ale zaraz obok bylo muzeum ludowe. Wejsciowki niedrogie a kolekcja ciekawa (z tego muzeum pochodzi dolne zdjecie w poprzednim poscie). Ruszylismy dalej w mysl zasady zatrzymujemy sie gdzie nam sie podoba. I stalismy kilkakrotnie nad morzem, obejrzec klify i widoki na sasiednie wysepki...slicznosci!!! Bardzo chcialam zobaczyc The Old Man of Storr gdzie znaleziono miedzy innymi skarby Wikingow ale wspinac sie raczej nie powinnam wiec ta atrakcje jak i Quiraing zostawilismy na nastepny raz kiedy to coreczka bedzie w nosidelku na plecach taty a nie w brzuchu mamusi :). I tak dojechalismy do Portree, glownego miasta i jedynego tak naprawde na wyspie. Bleeeee. Malenkie, i wszedzie indziej mialoby status wiochy, ale coz. Tu duzo turystow, mew i wogole not my cup of tea...Zakupilismy szczegolowa mape na dzien nastepny bo od razu mowie- Skye ma fatalne oznaczenia, szukasz cos i jak nie masz mapy to nie znajdziesz chyba, ze jest to komercjalna atrakcja. Zjedlismy kanapki w pizzerii (tak tak, mimo, ze lipiec i turystow w brod po lunchu knajpy sie zamykaja i otwieraja dopiero po 17.00). Jedyne co mi sie podoba to to, ze wszystko wszedzie jest po angielsku i w gaelic, nawet w supermarkecie. Wrocilismy do domku odpoczac i pod wieczor poszlismy do lokalnej knajpy na obiad. Rozczarowana- drogo i tak sobie.
Niedziela-
Och to byl dzien!!! Zjechalismy zdecydowanie dziksza i ladniejsza czesc wyspy. Najpierw planowalismy Glendale i muzeum zabawek. Droga przepiekna, absolutnie cudo...Gory i pustkowia....Niestety muzeum bylo zamkniete, dziecko sie obrazilo ale na szczescie nie na dlugo. Z Glendale pojechalismy do Dunvegan, zobaczyc zamek. I od razu mowie- odradzam!! Tzn kupcie bilecik do ogrodow zamkowych, ale nie do zamku. Male toto i nijakie a bilety zdzierstwo. Najwiekszym plusem pobytu w Dunvegan byla wyprawa lodzia w celu podgladania fok. Mnostwo fok!!!!! I mnostwo zdjec fok :) Placi sie osobno, ale trzeba wejsc do ogrodow zamkowych by dojsc do przystani. Na zamku poszlismy do kafejki na lunch, oraz w sklepie zamkowym malzon kupil zajebiscie drogie miejscowe whisky ktore bedzie sluzylo zapiciu szczescia po narodzinach corki ;). Ja kupilam sobie recznie robiony portfelik ze skory i welny we wsciekle amarantowym kolorze (by latwo wygrzebac z torebki). Tez miejscowy wyrob.
Z Dunvegan pojechalismy zobaczyc latarnie morska i ruiny kosciola w Trumpan (Macleodowie wybili tam Macdonaldow- tyle historii). Pieknie pieknie pieknie!! Droga cudowna! Niestety, przytrafilo nam sie nieszczescie, uderzylismy w kamien i wybrzuszylo nam opone. Na Skye w niedziele wieczorem nic sie z tym nie zrobi. Mamy druga w bagazniku, ale to taka mala waska byle dojechac do mechanika. Dokulalismy sie do domku gdzie zjedlismy kupione po drodze w Portree fast fudy (ja chinszczyzne, chlopcy rybe). Nastepnego dnia rano po sniadaniu wyjazd,,,,
Poniedzialek- mielismy jeszcze pozwiedzac wyspe a tu przygoda z opona pokrzyzowala plany....Zanim znalezlismy mechanika ktory mial opony odpowiadajace naszemu citroenikowi prawie wyjechalismy z wyspy...zal!!! ale coz zrobic. Po drodze zwiedzilismy jeszcze jeden zamek, znany z filmow,Eilean Donan. malowniczy ale znow odradzam wchodzenie do srodka bo naprawde nie ma nic a cena znow wygorowana.

CDN

8 comments:

  1. fajne sa takie wycieczki :) a mnie sie w Eilean podobalo w srodku (przynajmniej nie padalo na glowe) i kiedys mi tez mowilas zeby na zamek(ruiny) w ivernes nie wchodzic bo tam nic nie ma, a my mielismy tam najwieksza frajde :) Wszystko zalezy co sie komu podoba :D A zdjecia to juz sa?

    ReplyDelete
  2. Wiedzmo- Urquhart Castle przy tym to naprawde ciekawa sprawa, roznica tez polega na tym, ze za wejscie do niego nie place w przeciwienstwie do Eilean Donan, i nie wiem czy warto wydawac tyle kasy na wspolczesne manekiny udajace ze myja gary!!! Zdjec nie ma, zrobilam na razie wstepna selekcje i wykasowalam te zle. Kobieto ich jest ponad tysiac!

    ReplyDelete
  3. heh my zawsze mamy ponad 1000 a wlasciwie to 2000 bo tyle ma pojemnosc karty w aparacie ;) Tak pytalam ;P

    ReplyDelete
  4. pojemnosc karty w aparacie mam o wiele wiele wiele wieksza ale poniewaz ja np nie robie wogole zdjec ludziom tylko przyrodzie i budynkom zaweza to moje mozliwosci :)

    ReplyDelete
  5. Super że udało się Wam tam pojechać! Daj znac jak będą zdjęcia. Wiedźmo, a Twoje fotki da się gdzieś obejrzeć?

    ReplyDelete
  6. super wyprawa!!! co do portfelika, to niezły trick - też muszę kupić jakiś wściekły kolor, i telefonu, i kluczy też!

    ReplyDelete
  7. zdjecia juz przerobione teraz trzeba zrobic album online :))) amarantowy to nie moj kolor ale pomysl sie swietnie sprawdza!!!

    ReplyDelete