Tuesday 5 November 2013

usmialam sie

Bylam wczoraj u pana w sprawie zalozenia strony internetowej. Mojej wlasnej dotyczacej tlumaczen roznych i rozniastych. Pan najpierw postanowil wyguglowac co w trawie piszczy, i po wrzuceniu hasla polish translations Aberdeen wyskoczyl mu jeden rodzynek. Z litosci nie powiem jak sie tlumacz nazywa, ale mial znaczaca ilosc bledow gramatycznych na stronie. Podejrzewalismy, ze wersje angielska przyrzadzil z pomoca przyjaciela Gugla. I tak tez bylo, bowiem po wrzuceniu w google translate wersji polskiej stronki, wyszla dokladna jej wersja angielska. No i tlumacza takie tluki innym dokumenty, listy, podania.
Wstyd, hanba, i chyba rodzaj bufonady pana oferujacego uslugi.

2 comments:

  1. Ostatnio widziałem umowę zaproponowaną przez jedną poważną firmę drugiej poważnej firmie, w języku zagranicznym, tyle że prosto z tłumacza Google:-).

    ReplyDelete
    Replies
    1. to sie robi bardzo popularne i bardzo niebezpieczne. Ludzie nie zdaja sobie sprawy z konsekwencji blednego tlumaczenia. Pomijam juz etyke i fakt, ze niektorzy lata spedzaja na nauce jezyka.

      Delete